Elsi, w sumie płot, który ogranicza nieco widoczność, będzie tylko od strony ulicy. Teraz jest to tylko żwirówka, ale lada rok będzie tu dość szeroki asfalt. W planach jest też kilka domów dzieci sąsiadów. Chętnie sobie ten dolny widok zasłonię, bo piękniejszy, na malowniczą górę, jest dużo wyżej

ponad przyszłym płotem.
Boki ogrodu i tak obsadzam na gęsto, bo nie wiadomo kto tam się w przyszłości z boku zbuduje i jakie tuje posadzi
Tak że nie mam już problemu z tym, że trzeba się grodzić. Grunt to znaleźć bystrych chłopaków do roboty
Grażko, ja nawet kupiłam kilka lat temu preparat zabezpieczający wierzchołki drzewek przed zgryzaniem, silvakol czy coś w ten deseń, ale nawet nie otworzyłam puszki

Byłam przekonana, że oddałam znajomym wszystkie plastikowe osłonki na drzewka, a ostatnio, szukając czegoś w szopie, znalazłam spory ich zapas

Chyba mam już coś nie teges z głową
Dziś znowu piękna lipka ogryziona, a nawet 1 psa zostawiłam biegającego luzem po ogrodzie na całą noc. Jazgotał, obudził mnie, ale drzewka nie obronił.
Gosiu1, u mnie największymi niszczycielkami są prywatne kury, które na przedwiośniu i jesienią po kilka godzin przegrzebują rabatki

No ale nie potrafię odmówić im tego prawa do wolności. W końcu chcę mieć szczęśliwe kurki i zdrowsze jajka.
.Huk tam z drobnicą, którą unicestwiają. Może z czasem wymyślę i postawię im jakąś dodatkową barierę?
Kasiu, u mnie tylko elektrycy zdewastowali niedawno sosnę, żeby nie sięgnęła do przewodów. Obcięli sośnie zielone gałęzie, a zostawili kilkumetrowe łyse kikuty. Oczywiście nie było szans, żeby sosna zagroziła "drutom", ale mnie nie było, więc artystycznie ją ukształtowali tak, jak chcieli i umieli.
Innych dwunożnych nie podejrzewam. Nie mają takich szerokich zębów, jakie widuję na wierzbach

Cieszyłam się, że szkodniki omijają oliwniki, ale już nie omijają
Marysiu, moja siostra pod Szczecinem filmowała kiedyś całe stada pasiastych warchlaczków przechadzające się regularnie z mamusiami po ich ulicy. Wszyscy piszczeli z zachwytu. O większych szkodach nie było mowy, bo wszyscy mieli tam ploty.
Pamiętam też stado dzików na plaży w Świnoujściu.
Nas ludzi coraz więcej. Zajmujemy zwierzętom ich dawne przestrzenie, zostawiamy kuszące zapachami odpadki, to i trzymają się w pobliżu.
Trzeba się jakoś nauczyć z nimi żyć
Wiesiu, widok "mojej" łąki na tyle mnie przeraził, że chodzę tam teraz każdego dnia z psami, żeby znaczyły teren. Może dzięki temu dziki nie wejdą aż na górkę do mnie. Na razie korzyść jest taka, że największy pies jest wytarzany w dziczych "zapachach"

Nie tykam go!!!
Miłko, jakoś tak mi lepiej ze świadomością, że dziki, mimo niedawnych masowych odstrzałów, przetrwały. To inteligentne i pożyteczne zwierzęta. Z pewnością mniej niebezpieczne, niż gatunek ludzki!
Klonik, który przez cały sezon był niepozorny, nagle zaistniał
Ten za to czarował cały sezon, a jesienią bez fajerwerków zszedł ze sceny
Odchodzą hosty, zostają paprocie